Stany skupienia materii a architektura korporacyjna

Kategoria II

Z lekcji fizyki pamiętamy, że materia może występować w trzech (co do zasady, bo są od tego liczne odstępstwa) stanach skupienia. Stan skupienia, w którym dana substancja występuje, określa jej podstawowe właściwości fizyczne. Wynika on z układu oraz zachowania cząsteczek tworzących daną substancję. Mamy więc do czynienia ze stanem gazowym (w którym substancja przyjmuje objętość i kształt naczynia, zajmuje całą dostępną przestrzeń),  stanem ciekłym (w którym trudno zmienić objętość, a kształt łatwo) oraz wreszcie stanem stałym (w którym objętość i kształt są w zasadzie zachowane). Ktoś może zapytać się, po co takie repertorium z podstaw fizyki, na serwisie poświęconym problematyce architektury korporacyjnej?

Do przygotowania tego wpisu zainspirował mnie materiał R. Kołodzieja “Moja firma – gaz, ciecz czy ciało stałe?“. R. Kołodziej odniósł się w nim do metafory przytoczonej pierwotnie w książce J. Riddelstrale & K. Nordstrom pt. Funky Business. Autorzy ci  uważają, że firmy przechodzą przez trzy stany skupienia od gazu przez ciecz do ciała stałego. Skądinąd uważam, że w dobie start-upów to świetna metafora.

Na początku swojej drogi każda firma jest gazem. Istnieje ogólna koncepcja oparta na woli ojców-założycieli, pewna struktura organizacyjno-prawna oraz kapitał początkowy. Ogólna koncepcja biznesowa takiej firmy jest konfrontowana z rzeczywistością i nastawiona na identyfikację i wykorzystanie pojawiających się szans rynkowych – co w praktyce przekłada się na dynamiczne i ciągłe modyfikacje jej modelu biznesowego.

Jeżeli firmie uda się przetrwać okres “burzy i naporu” staje się cieczą. Firma posiada już określone źródła przychodu, pojawiają się w niej pracownicy, infrastruktura (nieruchomości, maszyny) i zasoby niematerialne (know how, marka, patenty). Jednak firma w dalszym ciągu jest pewną substancją płynną, która dość szybko i elastycznie jest w stanie odpowiedzieć na wyzwania rynkowe.

Tylko nieliczne firmy dochodzą do trzeciego stanu skupienia – tj. stają się ciałem stałym. Przy przejściu tym następuje próba definicji tożsamości firmy poprzez wskazanie kluczowych wyborów strategicznych (co przekłada się na decyzje dotyczące klienta, rynku, produktów/usług, dystrybucji itp.). I w tym momencie pojawiają się ograniczenia w elastyczności jej funkcjonowania.

Wracając teraz do zagadnienia architektury korporacyjnej – wydaje się, że kiedy firma jest na etapie “gazu” nie ma w ogóle sensu mówić o wdrażaniu jakichkolwiek podejść architektonicznych. Kiedy firma dociera do etapu cieczy – można myśleć o wykorzystaniu pewnych wstępnych koncepcji EA – takich jak np. pryncypia architektoniczne (pamiętając z tyłu głowy o wyzwaniach rynkowych). Dopiero, kiedy firma znajdzie się na etapie ciała stałego – wówczas można mówić o potrzebie wdrażania architektury korporacyjnej. Ale wówczas powinno się ją tak wdrażać, aby na bazie podjętych w organizacji wyborów strategicznych nie  zmniejszała, a wręcz zwiększała elastyczność organizacji.

Mam świadomość, że  zestawienie “architektura korporacyjna i elastyczność” może brzmieć  jak oksymoron. Proszę jednak pamiętać, że tak jak zmienia się świat, tak i zmienia się koncepcja architektury korporacyjnej. To, że jeszcze parę lat temu EA kojarzyło się z opisaniem organizacji “od góry do dołu”, wcale nie oznacza, że musi być tak obecnie. Głęboko wierzę, że można będzie pogodzić “agile” z “EA” i uzyskać efekt synergii na styku “dwóch światów” – tj. zwinności i systemowego ujęcia organizacji.

Czyli nie tylko wielkość firmy, jej złożoność (zarówno na poziomie IT czy biznesowym) ale również stan skupienia – stanowi determinantę czy i w jakim zakresie wdrażać architekturę korporacyjną.

Uwaga: W niniejszym wpisie wykorzystałem fragmenty opracowania R. Kołodzieja “Moja firma – gaz, ciecz czy ciało stałe?.