Slack - pomysł na zwiększenie innowacyjności i elastyczności organizacji
Na blogu AgileCoaching.pl jakiś czas temu opublikowany został wpis “Slack – Tom DeMarco”. Przedstawiono w nim pojęcie “slack”, które wprowadził Tom DeMarco. Dla przypomnienia, jest on autorem takich książek jak “Zdążyć Przed Terminem – opowieść o zarządzaniu projektami”, “Czynnik ludzki. Skuteczne przedsięwzięcia i wydajne zespoły” czy też “Luz. Jak Uniknąć Wypalenia Się, Zapracowania i Mitu Absolutnej Sprawności”. To właśnie w tej ostatniej książce zafunkcjonowało pojęcie “slack” – tłumaczone na język polski jako “luz”. Autor definiuje slack jako “The way you invest in change. Slack represents operational capacity sacrificed in the interest of long-term health.”
Zdaniem Toma DeMarco organizacje dążą obecnie do osiągnięcia przysłowiowych 110% swojej efektywności. Czyli usuwane są (lub innymi słowy mówiąc optymalizowane) wszystkie bufory czasowe, wszystkie potencjalne miejsca rezerwy czasowej. Do czego to jednak prowadzi? Do zwiększenia poziomu stresu u pracowników a w perspektywie do ich szybszego wypalenia zawodowego.
Działanie takie nie jest także korzystne dla organizacji. Okazuje się bowiem, że jak to jest przedstawione na blogu AgileCoaching.pl ceną za osiąganie dużej wydajności w organizacjach jest utrata elastyczności oraz zdolności do reagowania na zmiany.
Autor książki zauważa, że powoduje to błędne koło, bo w dłuższym horyzoncie czasu organizacja nie ma możliwości wykreowania innowacyjnych produktów/usług, gdyż wszyscy padają na przysłowiową “twarz” realizując prace o charakterze BAU (czyli Business as Usual). A brak innowacyjnych produktów/usług zmusza do jeszcze większej konkurencyjności poprzez obniżenie ceny (czyli “wyciskanie” pracowników).
Tom DeMarco proponuje przełamanie tego “błędnego koła” poprzez zapewnienie “slack” czyli pewnego “luzu czasowego, który w dłuższej perspektywie jest inwestycją, pozwalającą dokonywać innowacji oraz reagować na zmiany otoczenia”.
Przyznam się, że ta koncepcja do mnie przemawia – patrząc na najbardziej innowacyjne firmy (typu Google lub 3M), w których wprowadzono świadomie bądź nie – zasadę zapewnienia pewnego luzu dla własnych pracowników.
Wniosek – nie optymalizujmy procesów biznesowych (przynajmniej tych, które uznajemy za tzw. procesy artystyczne) – dajmy złapać “oddech” pracownikom [oczywiście zasada ta ma zastosowanie tylko w określonych przypadkach, nie dotyczy sytuacji, gdzie walczymy z konkurencją na “sekundy” – np. reklamując nasz produkt kredytowy jako taki, dla którego decyzja o jego przyznaniu lub nie zapada w przeciągu 10 minut].
Komentarze do wpisu
Nie wiadomo co? nie wiadomo jak? ale wszystko zrealizujemy w ściśle określonym czasie... w takich przypadkach wielce wskazane byłby uskutecznienie “slack” w organizacji.
Ideą buforów czasowych było pierwotnie radzenie sobie z ryzykiem wzrostu popytu lub radzenie sobie z nietrafnymi prognozami i słabym planowaniem. Tworzyło się pewien zapas czasu zasobów, który mógłbyć spożytkowany w tzw. peak-u bez potrzeby kosztownego i dość skomplikowanego pozyskiwania "nowych zasobów" w krótkim czasie lub na krótki czas. Można więc powiedzieć, że elastyczność była "wliczona w cenę" (dodatkowa marża na każdą przepracowaną godzinę kompensująca bufor).
W firmach innowacyjnych lub dostrzegających znaczenie innowacji zaczęto dostrzegać okazję do doskonalenia w ramach tzw. bufora. Trochę przypomina to szukanie zajęcia "wojsku", które przecież nudzić się nie może :) Naturalnie firmy te "stać" na takie gospodarowanie zasobami, gdyż marża na innowacyjnych produktach jest z reguły wysoka pomimo krótkiego cyklu życia w pełni kompensuje dodatkowy narzut. W organizacjach tego typu bardzo też jest istotne tzw. "trzymanie ręki na pulsie", obserwowanie tego co robią inni (niekoniecznie konkurenci) i w skrócie dotrzeganie nowych okazji do usprawnień.
W strategiach typu "operational excellence" wprowadzanie dodatkowych buforów dla każdego (na wszelkie formy doskonalenia) niekoniecznie wydaje się racjonalne. Tutaj z reguły eksploatuje się bardzo dobrze zoptymalizowany model biznesowy i doprowadza się do perfekcji statystyki wykorzystania zasobów. Nie kwestionuję tu potrzeby czy wręcz konieczności wprowadzania zmian czy udoskonaleń w takim modelu ale musi on przyjąć nieco inną formę. Dzielenie się wiedzą i doświadczeniami przez pracowników wprowadzajacych setki dokumentów dziennie w ramach BPO, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, niekoniecznie będzie najwłaściwszą strategią przy próbie optymalizacji takiego procesu. Choć i tu mamy wiele innowacji wynikających z zastosowania myślenia "out of the box" (to właściwie jest kluczowe)!
Podsumowując nie ma jednej recepty na elastyczność czy doskonalenie organizacji. Są natomiast pewne techniki i podejścia, które stosowane świadomie przynoszą ciekawe i pożyteczne rezultaty. Ze swej strony dodałbym przykładowo znaczenie dobrego przywództwa w firmie, który ukierunkowany jest bardziej na "leadership" aniżeli na "management". Wówczas sukces googla i innych staje się jakoś bardziej bliski do osiągnięcia :)
Dodaj komentarz