Makiawelizmy w pracy architekta korporacyjnego
Niccolò Machiavelli był jedną z najważniejszych postaci włoskiego renesansu. Znany jest on przede wszystkim ze swojego traktatu “Książę”. Wyłoży on w nim swoją doktrynę polityczną, nazwaną od jego nazwisko makiawelizmem. Zgodnie z nią najważniejszym celem w polityce jest racja państwa. Aby ją osiągnąć można korzystać z wszelkich dostępnych środków (także np. podstępu). Autor uważał, że polityka jest sztuką skutecznego działania. Mąż stanu, aby prowadzić skuteczną politykę, musi sięgać po środki i metody, które czasami bywają sprzeczne z powszechnie przyjętymi zasadami moralnymi. Dodatkowo powinien on zachowywać pozory łaskawości, prawości, człowieczeństwa, a siłę powinien łączyć z podstępem.
Oczywiście można dziwić się, dlaczego na serwisie poświęconym architekturze korporacyjnej przywołuję tego wielkiego myśliciela czasów oświecenia. Stawiam tezę, że architekt korporacyjny MUSI stosować elementy podejścia promowane przez Machiavelliego.
Dlaczego?
Po pierwsze, ponieważ architekt korporacyjny uprawia (albo powinien uprawiać) POLITYKĘ KORPORACYJNĄ. W przypadku odpowiednio wdrożonego podejścia architektonicznego nie on odpowiada za przysłowiowe “śrubki” (czytaj: tworzenie niskopoziomowych modeli, opiniowanie drobnych zmian itp.). W wielu organizacjach architekt korporacyjny ma bowiem wpływ (pośredni lub bezpośredni) na decyzje inwestycyjne. Co więcej są na to konkretne dowody, że taka sytuacja występuje w rzeczywistości (co nie koniecznie oznacza, że w Polsce, która moim zdaniem pozostaje ciągle na niskim poziomie dojrzałości architektonicznej). Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę analityczną Gartner w roku 2012 50% architektów korporacyjnych ma istotny wpływ na alokację budżetów i decyzje w obszarze rozwoju IT. Ponadto analitycy ci szacują, że architekci korporacyjni mają „ostateczną decyzję” w zakresie alokacji 331 miliardów dolarów na rozwiązania IT i „ogromny wpływ” na alokację dalszych 774 miliardów dolarów (oczywiście są to szacunki podane w skali całego świata). Zdaniem przedstawicieli Gartnera obecnie architekci korporacyjni coraz częściej koncertują się na wsparciu liderów biznesowych oraz IT w zakresie wdrażania rozwiązań informatycznych zwiększających istotnie efektywność organizacji. 68% realizowanych obecnie przedsięwzięć architektonicznych połączonych jest z realizacją transformacji organizacji oraz zwiększaniem wartości biznesowej dostarczanej przez organizację.
Po drugie będzie to bardziej zrozumiałe, kiedy odwołamy się do cytatów pochodzących z jego utworów, a w szczególności ze wspomnianego wcześniej Księcia:
1. Ten, kto pragnie być doskonale dobrym, żyjąc wśród ludzi, którzy takimi nie są, zginie na pewno – cóż, to zdanie potwierdza konieczność zaangażowania się architekta korporacyjnego w wewnętrzną politykę organizacji – bo ludzie z biznesu robią to cały czas…
2. Ludzie są zawsze nieprzyjaciółmi przedsięwzięć, w których widzą trudności – niestety wdrożenie podejścia architektonicznego w organizacji to same trudności i problemy – dlatego tak trudno jest znaleźć sojuszników w organizacji dla tych prac.
3. Ludzie zważają w tej samej mierze na pozory, co na rzeczywistość, a często nawet pozory są dla nich ważniejsze od rzeczywistości – architekt korporacyjny bardzo często jest w stanie przewidzieć konsekwencje określonych decyzji (bo ma umiejętności, doświadczenie i dostęp do repozytorium architektonicznego) – ale badzo często biznes nie chce tego słuchać – woli np. “dać się uwieść” pięknym słówkom dostawców rozwiązań informatycznych.
4. Tłum łatwo daje sobie coś wmówić i przekonać się do jakiegoś przedsięwzięcia, lecz nie potrafi przy nim wytrwać – architekci korporacyjni cały czas powinni “rozpalać na nowo” ogień zainteresowania podejściem architektonicznym w organizacji – bo niestety bardzo trudno jest wytrwać w stosowaniu tego podejścia – gdyż korzyści z niego, jak powszechnie wiadomo, są odroczone w czasie i trudno wymierne.
5. Ludzi należy albo zjednywać sobie pieszczotą, albo niszczyć, bo za drobne krzywdy będą się mścili, a doznawszy wielkich nie będą już w stanie – architekt korporacyjny powinien raczej zjednywać sobie sojuszników w organizacji dobrym słowem, przykładem i pomocą, bo niestety nie ma mocy sprawczej, aby niszczyć swoich przeciwników.
6. Wojny zaczynają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz – architekt korporacyjny nie może walczyć na wszystkich frontach na raz w organizacji – bo łatwo taką “korporacyjną wojenkę” zacząć – ale dużo trudniej zakończyć.
7. Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas – kiedy architektowi wydaje się, że już wszystko poukładał w organizacji, życie bardzo brutalnie to weryfikuje – np. biznes (albo czasem i IT) będzie usiłował zlikwidować zespół architektoniczny – motywując to koniecznością optymalizacji finansowej (“no bo przecież nic się nie stanie, jak nie będzie architektów korporacyjnych”).
8. Politykowi nie wolno być niewolnikiem własnych słów – no cóż – czasam i architekt musi, dla dobra sprawy, zmienić zdanie ;).
9. Ludzie będą zawsze dla ciebie źli, jeżeli konieczność nie zmusi ich do tego, by byli dobrzy – architekt korporacyjny musi zmusić ludzi do działania zgodnie z określonymi wytycznymi – na początku będą na niego źli, ale potem będzie już tylko lepiej ;).
10. Czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło – czasami architekt korporacyjny, mimo że mu serce krwawi, musi zaakceptować, dla dobra organizacji, rozwiązania niezgodne z pryncypiami czy też standardami architektonicznymi.
11. Musicie bowiem wiedzieć, że dwa są sposoby prowadzenia walki (…) trzeba przeto być lisem (…) i lwem –architekt korporacyjny walcząc o słuszną sprawę raz musi zachowywać się jak lis a raz jak lew.
12. Reputacji politycznej nie buduje się na środkach, lecz na efektach – architekt korporacyjny powinien w systematyczny sposób pokazywać efekty swoich prac – i robić to w sposób zrozumiały dla decydentów.
13. Przeto przezorny książę powinien obmyśleć sposób, aby obywatele zawsze i w każdej okoliczności odczuwali potrzebę jego rządu, wtedy stale będą mu wierni – dzień i noc architekt korporacyjny powinien obmyślać jak może pomóc kluczowym interesariuszom w organizacji w realizacji ich prac, a ci widząc korzyści z tego, będę wierni podejściu architektonicznemu.
Kończąc, warto jeszcze wskazać, że Machiavelli w swoich praca bardzo często posługuje się bardzo często pojęciem “virtù” – jest to zbiór specyficznych sprawności: energii, inicjatywy, zdolności do podejmowania decyzji i szybkiego działania. Oby każdy z architektów korporacyjnych miał jak najwięcej virtù :).
Komentarze do wpisu
w związku z powyższym, mocno dającym do myślenia artykułem, czy nie sądzisz, że Architekt nie powinien być jednak "pracownikiem" a wynajętym, bezstronnym doradcą zarządu? Coś jak zewnętrzny księgowy mający do współpracy CFO, członka zarządu? Czyli firma ma CEO, który ma do współpracy zewnętrznego AE?
Witaj,
Z mojego doświadczenia wynika, że główny architekt korporacyjny zawsze powinien być pracownikiem organizacji (oczywiście może się on posiłkować doradcami). Taka osoba powinna być albo z naboru wewnętrznego albo z zewnętrznego (czyli jeżeli nie mamy kompetencji wewnętrznych ściągamy kogoś z rynku - np. od konkurencji ;)). Ale dla mnie zawsze powinien to być pracownik etatowy, wiążący swoją przyszłość z daną firmą. Dlaczego? Bo skutki decyzji, w których podejmowaniu których ten architekt uczestniczy będą często widoczne za dłuższy okres czasu. Istnieje ryzyko, że kontraktor z zewnątrz może nie mieć długookresowej perspektywy.
Pozdrawiam,
Andrzej
Moja odpowiedź (moje stanowisko) to efekt obserwowanych projektów "zepsutych" polityką (Architekt jako podwładny się słucha). Być może umiejscowienie go wysoko, bezpośrednio przy zarządzie było by bezpieczne, jednak to (taka pozycja architekta) chyba jest bardzo "trudna" to "wdrożenia".
Witaj.
W krajach o większej kulturze organizacyjnej [takich jak np. państwa skandynawskie] architekci korporacyjni są umiejscowieni na poziomie przynajmniej CIO/CTO. W Polsce jest to jeszcze niestety baaardzo odległa pieśń przyszłości.
Pozdrawiam,
Andrzej
Czy chęć umiejscowienia zespołu architektów korporacyjnych poza strukturami IT nie wynika z bardzo promowanego i popularnego trendu "IT as a Service"? Trudno wówczas wpasować w tą koncepcję architekturę korporacyjną, która ma charakter doradczy, wpływający na decyzje (influence) lub wręcz podejmujący decyzje (statystyki które Pan podaje, np. alokacja 331 miliardów dolarów na rozwiązania IT).
Poza tym, moim zdaniem rodzi się tu naturalny konflikt na linii departament\pion IT versus architektura korporacyjna, gdyż w odpowiedzialności obu tych ciał są rozwiązania IT.
IT as a Service ma wiele zalet, m.in. transparentność IT, ale postrzeganie IT tylko as a service według mnie nie jest właściwe, szczególnie w sektorach gdzie rozwiązania informatyczne mają kluczowe znaczenie dla organizacji, np. telekomunikacja, finanse (bankowość i ubezpieczenia). Według mnie w tego typu działalności IT powinno być postrzegane jako partner dla biznesu, driver innowacyjnych i optymalnych rozwiązań, budujących przewagę konkurencyjną firmy.
Traktując IT as a Service można równie dobrze przekształcić IT w firmę zewnętrzną - pełny outsourcing IT. Jak by to się skończyło w przypadku organizacji mocno osadzonych na rozwiązaniach technologicznych - pozostawiam to wyobraźni.
Żeby być precyzyjnym, nie neguję koncepcji IT as a Service. Moim zdaniem nie powinna jednak to być dominująca doktryna w działaniu IT w organizacji. Elementy tej koncepcji powinny być wykorzystane do efektywnego zarządzania IT, jednak postrzeganie IT w organizacji powinno być IT as a Partner.
W kwestii stanowiska architekta jako pracownik etatowy versus pracownik wynajęty - moim zdaniem forma nie ma większego znaczenia. Zależność od sponsora/pracodawcy/przełożonego zawsze ma wpływ na postawę architekta niezależnie od formy. Istotna jest tu, tak jak zostało tu zauważone, perspektywa współpracy - czy jest krótkofalowa czy jednak długofalowa. O długofalową perspektywę łatwiej w przypadku etatu - stąd IMHO przewaga tej formy.
To co napisałem nie jest bezzasadne. Spotykam przypadki, gdy prace eksperckie, a taką jest też to co robi Architekt, są "psute" przez naciski przełożonych na Architekta jako Podwładnego (który wykonuje polecenia przełożonego zgodnie z Kodeksem Pracy). Architektura Korporacyjna to nic innego jak wynika analizy i projektowania a potem utrzymywanie projektu zgodnie z cyklem jego życia. Jeżeli Architekt nie ma zagwarantowanej autonomii, zachodzi poważne ryzyko jakości Architektury Korporacyjnej jako zestawu modeli. Autonomię taka łatwiej zapewnić jeżeli Architekt ma nie umowę umowę o pracę a umowę cywilno-prawną chroniąca jego niezależność. Długofalowość takiej współpracy nie jest, moim zdaniem, tu żadną przeszkodą.
Dodaj komentarz